„Rób coś, co kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia” – głosi znany cytat. Za tą dewizą poszła Marlena „Nena” Toka – specjalistka w dziedzinie zdrowia i pielęgnacji włosów oraz skóry głowy, czyli trychologii. Dzięki zamiłowaniu do swojej dyscypliny i pasji do pracy z ludźmi spełniła swoje marzenie i robi coś, co przynosi jej szczęście. Przeczytajcie naszą rozmowę!
Co sprowadziło Cię do wielkiej Brytanii?
Przyjechałam tu prawie 11 lat temu, zaraz po urodzeniu mojej córeczki. Stwierdziłam, że czas dołączyć do mojego partnera, który już tu mieszkał. Niedługo potem urodziło nam się drugie dziecko, więc zajmowałam się głównie domem. Nie było nam najłatwiej, bo przecież nigdy nie jest, kiedy pracuje jedna osoba. Nie trwało więc długo, zanim zapragnęłam zacząć robić coś więcej. Ze względu na barierę językową nie chciałam jeszcze skakać na głęboką wodę, zatrudniłam się więc w polskiej firmie transportowej jako pośrednik. Zawsze lubiłam kontakt z ludźmi, więc była to dla mnie bardzo przyjemna praca.
Pracowałam tam przeszło pięć lat, jednak powoli dojrzewał we mnie pomysł, by się uniezależnić. Dbanie o włosy było zawsze moją pasją, jednak brak pewności siebie powstrzymywał mnie przed podjęciem decyzji o własnej działalności. Miałam w końcu stałą pracę i finansową stabilność, nie byłam więc pewna, czy powinnam ryzykować. Do podjęcia decyzji skłoniło mnie kilka czynników. Angielska pogoda i wilgotny klimat nie sprzyjały moim włosom. Któregoś dnia wybrałam się do jednej dziewczyny, która wykonywała zabiegi keratynowe na włosy, jednak efekt zabiegu mnie nie zadowolił. Zdecydowałam więc, że zajmę się właśnie tym sama i według swoich standardów.
W końcu postanowiłaś jednak pójść za swoją pasją.
To chyba było mi pisane. Moja praca sprawia mi ogromną przyjemność, ponieważ lubię spędzać czas z ludźmi i ich uszczęśliwiać. Jestem też bardzo otwartą osobą, co sprawia, że moje klientki czują się przy mnie komfortowo. Wiele osób pytało mnie, dlaczego ograniczam się do zabiegów pielęgnacyjnych, skoro mogłabym również farbować i prowadzić regularny salon fryzjerski. Jestem jednak typem osoby, która woli skoncentrować się na jednej dziedzinie, za to być w niej ekspertką i dawać z siebie wszystko. A, że najlepiej znam się na pielęgnacji i strukturze włosa oraz skóry głowy, tym się właśnie zajęłam.
Jak się nauczyłaś tego zawodu?
Przede wszystkim dzięki szkoleniom, które ukończyłam w Polsce; pierwszy kurs „prostowania” keratynowego” zrobiłam tak naprawdę dla siebie. Nie lubię określenia „prostowanie”, bo to nie ono jest celem zabiegu. Jest to zabieg upiększający i odżywiający włosy. Pracując z moimi klientkami, mówię im o różnych rodzajach zabiegów pielęgnacyjnych i wyjaśniam różnice między nimi, bo łatwo się w nich pogubić.
Czym wyróżniają się Twoje zabiegi?
Przede wszystkim, pracuję na kosmetykach organicznych, które owszem, prostują włosy na jakiś czas, ale głównym celem jest tu regeneracja. Podczas zabiegów staram się przekazywać moim klientkom jak najwięcej wiedzy na temat regularnej pielęgnacji włosów. Chyba każda z nas lubi ciekawostki i triki na temat urody. Nie obiecuję im też nie wiadomo jakich cudów; tłumaczę, że każdy rodzaj włosów trochę inaczej reaguje na zabieg.
Często słyszę, że nikt im tego wcześniej nie tłumaczył, więc wydaje mi się, że jest to dodatkowa wartość, którą ode mnie otrzymują. Już 20 maja w Leicester będę o tym mówić więcej podczas wydarzenia, które prowadzimy wspólnie z Anią Szeląg. Znamy się od dłuższego czasu i często ze sobą współpracujemy.
My też tam będziemy! Czy możesz powiedzieć czytelnikom, na czym będzie polegać to wydarzenie?
Oczywiście. Event nazwałyśmy Eko-Warsztaty, jako że obie pracujemy na naturalnych kosmetykach. Będzie tam bardzo dużo wiedzy, ponieważ Ania i ja chcemy przekazać uczestniczkom najlepsze i najbardziej przydatne triki dotyczące dbania o skórę i włosy. Ania będzie opowiadać między innymi o tym, jak czytać składy kosmetyków, a ja wytłumaczę, dlaczego ważne jest suszenie włosów. Wbrew powszechnej opinii, włosy powinno się suszyć. Broń Boże, by kłaść się spać z mokrymi włosami. Dlaczego? O tym będę mówić podczas wydarzenia.
Będę też chciała zademonstrować efekty moich zabiegów na tak zwanym żywym modelu. Z tego powodu losujemy jedną z uczestniczek, które kupiły bilety do udziału w darmowym zabiegu dzień wcześniej. Podczas wydarzenia będę więc mogła zaprezentować „przed i po” – jak wyglądały włosy przed zabiegiem, a jak po zamknięciu łuski włosa. Będę również miała ze sobą mikrokamerkę, by pokazać dziewczynom, jak wygląda w przybliżeniu skóra głowy i dlaczego dbanie o nią jest ważne dla każdej z nas.
Włosy na zdjęciach na Twoim fanpejdżu wyglądają jak z reklam Pantene Pro-V! Czy to naprawdę taki efekt? Czyli faktycznie można mieć takie włosy „jak z reklamy”?
Oczywiście. Wiadomo, że w reklamach dużą rolę odgrywa również oświetlenie. Moim zdaniem odżywione keratynowo włosy wyglądają jednak najlepiej w naturalnym oświetleniu, a najlepiej – w słońcu. Ważne jest też, by pamiętać o pielęgnacji skóry głowy, podobnie jak dbamy o skórę na twarzy. Wiele osób nie wie, że istnieją peelingi czy scruby do skóry głowy.
A czy ten zabieg zawsze prostuje włosy?
Tak. Zabieg polega na zamykaniu komórki włosa, jednak samo prostowanie nie jest głównym jego celem. Wiele kobiet, które lubią naturalne fale czy loki na swoich włosach, nie decyduje się więc na akurat ten zabieg. Całe szczęście, mam w zanadrzu inne, które mogę im zaproponować.
Czy trudno było Ci wejść na rynek z tak wąską specjalizacją? Jakie były Twoje początki?
Zaczynałam od samych zabiegów keratynowych. To zresztą od dawna znana metoda pielęgnacji, choć upowszechniła się na masową skalę dopiero w ciągu ostatnich lat. W Polsce zajmowała się tym moja bratowa, więc wraz z nią podążałam za rozwojem tej dziedziny, a niedługo potem sama ukończyłam odpowiednie kursy, a nawet uprawnienia instruktorki.
Jeżeli chodzi o początki mojej działalności w Anglii, to zaczynałam od przyjmowania klientek u siebie w domu. Miałam jednak do dyspozycji osobny pokoik, w którym urządziłam swego rodzaju salon. W tym pomieszczeniu miałam też myjkę, co klientki bardzo doceniały, nie musząc myć włosów nad rodzinną wanną czy umywalką. Od samego początku więc starałam się stworzyć odpowiednią atmosferę, a mnie samej pozwalało to na poczucie, że jestem w pracy, choć byłam cały czas w domu. W tej chwili przyjmuję klientki w salonie fryzjerskim, więc jest już zupełnie inaczej.
Kim są Twoje klientki?
Na początku moimi klientkami były głównie Polki, choć z czasem, głównie dzięki poleceniom, zaczęły się pojawiać osoby różnych narodowości. Do dziś największą grupę moich klientek stanowią Polki, jednak przychodzą do mnie również Azjatki. Do tego mam też swoją bazę klientek w Niemczech. Moja mama prowadzi tam salon fryzjerski, więc któregoś razu podczas odwiedzin, wykonałam parę zabiegów dla jej klientek. Zainteresowanie przerosło moje najśmielsze oczekiwania i od tamtej pory wciąż do mnie wracają, tak więc co trzy miesiące regularnie jeżdżę, by wykonać dla nich zabiegi. Bardzo mnie cieszy to, że nawet po dłuższym czasie i wypróbowaniu innych lokalnych specjalistek, wciąż wybierają moje usługi i czekają na mój przyjazd.
Co jest kluczem do Twojego sukcesu? Jak myślisz, dlaczego Ci się udało?
Moje klientki mówią, że lubią do mnie wracać ze względu na mój profesjonalizm i specjalizację, ale także to, że zawsze mam świeże produkty. Wiele salonów fryzjerskich wykonuje zabiegi keratynowe bardzo rzadko i produkty długo stoją u nich na półkach. Ponieważ jednak ja zajmuję się tylko tym, klientka ma gwarancję, że mam wciąż świeże dostawy i będzie miała na włosach dobrej jakości produkt.
Każdą klientkę traktuję tak, jak sama chciałabym być potraktowana jako klientka – to moja główna zasada w biznesie. Poza tym mam pasję do tego, co robię i robię to z wielką przyjemnością. Uwielbiam moment, gdy po skończonym zabiegu robię zdjęcie do swojej kolekcji i cieszę się, jakby to były moje własne włosy. Nie wyobrażam sobie wstawać rano z negatywnym nastawieniem przed pójściem do pracy. Ja nawet po powrocie, mimo bolących nóg, cieszę się z miłej rozmowy czy świetnych efektów zabiegu dla danej klientki. To dla mnie czysta radość!
Czy miałaś jakieś trudności na początku?
Chyba największą był sam stres – czy to w ogóle ma sens, czy wyjdzie, czy się uda. Kiedy jednak zaczęłam mieć stałe klientki i firma zaczęła się kręcić niemalże sama, to wszystko odeszło w niepamięć. Nie miałam nigdy wielkich oczekiwać względem swojego biznesu, nie chciałam zarobić milionów. Chciałam po prostu robić coś, co kocham, co daje mi satysfakcję – i udało się!
Czy masz jakąś dobrą radę dla kobiet, które dopiero planują otworzyć własny biznes?
Jeżeli masz pasję, której chciałabyś się poświęcić, musisz przynajmniej spróbować realizować swoje marzenie. Nie bój się ryzyka, bo jak wiadomo, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana! Jest wiele osób, które łapią się każdej dziedziny, która mogą przynieść im pieniądze i biorą się za zbyt wiele rzeczy naraz – włosy, paznokcie, rzęsy, itp. Lepiej jednak skoncentrować się na czymś, w czym jesteś najlepsza i iść w tę stronę.
I pamiętaj – nie poddawaj się! Każda branża, w której pracujemy z klientem jest trudna. Trzeba nie tylko lubić ludzi, ale umieć ich „wyczuć” – z kim i o czym można rozmawiać, w jakim tonie i na jakiej stopie. Jeżeli jednak jesteś szczera, otwarta i dajesz z siebie wszystko, mając na celu dobro i uszczęśliwienie klientki – dasz sobie radę. Najtrudniejszy krok to uwierzyć w siebie – reszta przyjdzie już łatwiej.
Z Marleną „Neną” Toka rozmawiała
Izabela Jutrzenka Trzebiatowska