Blog / Na początku jesteś i dyrygentem i całą orkiestrą – rozmowa z Izabelą Wiśniewską

Izabela Wiśniewska to nie tylko niezastąpiona w zespole SN Accounts specjalistka. To również dyrektor szkoły, wszechstronna kobieta z doświadczeniem managerskim oraz smykałką do sztuki użytkowej, którą sprzedaje za pośrednictwem swojej firmy Venabell. Jak godzi to wszystko? Przekonajcie się!

Kiedy Ty masz czas na pracę, prowadzenie szkoły i jeszcze sprzedawanie czegoś, co sama musisz stworzyć?

Doba ma dla każdego 24 godziny, ale każdy wykorzystuje je inaczej. To kwestia indywidualnych nawyków. Mam w sobie nieustającą chęć tworzenia, a że rękodzieło, czy też sztuka użytkowa, to coś, co naprawdę lubię, zajmuję się nią w każdej wolnej chwili, bo jest dla mnie sposobem na odstresowanie się i relaks. Kiedy tworzę, jestem w swoim świecie, a to mnie uszczęśliwia bardziej niż np. oglądanie telewizji. Każdy ma swój sposób na relaks.

Jak zaczęłaś swoją przygodę z Anglią?

Przyjechałam tu wcale nie tak dawno, bo w 2010 roku. W Polsce przez 10 ostatnich lat zajmowałam wysokie stanowiska managerskie w dużej sieciowej firmie, co nauczyło mnie wielu umiejętności, które wykorzystuję do dziś: rozwiązywanie problemów, podejmowanie ryzyka oraz niepopularnych, ale skutecznych decyzji. Szukanie nowatorskich rozwiązań i odwaga, by je wdrażać, ale też pokora, by umieć wyciągać wnioski z porażek.

Przyjazd do Anglii był konsekwencją decyzji politycznych i brakiem mojej zgody na upolitycznianie biznesu. Spadłam z wysokiego konia prosto do angielskiej fabryki, gdzie jako pracownik produkcyjny pierwszy raz w życiu pracowałam fizycznie, zmagając się nie tylko z samą pracą, ale również z brakiem życzliwości rodaków. Jednak dzięki doświadczeniu i intuicji udało mi się znaleźć siłę, by dążyć do czegoś lepszego. Stopniowo poznawałam więc nowych ludzi i rozwijałam się. Po dwóch latach ciężkiej pracy i jednoczesnej nauki języka dostałam pracę jako księgowa w angielskiej firmie i to był ogromny krok do przodu. Parę lat później zaczęłam pracować w SN Accounts, a w międzyczasie zaczęłam jeszcze prowadzić szkołę.

Skąd wziął się u Ciebie i Małgorzaty pomysł na otwarcie tej szkoły?

Wraz z Małgorzatą pracowałyśmy wcześniej w polskiej szkole, gdzie uczyli wolontariusze, od których nie można było ani oczekiwać, ani wymagać określonych standardów w nauczaniu. Poświęcali w końcu swój czas i zaangażowanie. Chciałyśmy więc stworzyć placówkę, która będzie oferować nauczanie na naprawdę wysokim poziomie i według odpowiedniego programu. Nie było łatwo — pierwszy rok zakończyłyśmy, mając w naszej szkole tylko szóstkę dzieci. Miałyśmy chwile zwątpienia, ale zdecydowałyśmy się iść dalej. W tym roku do naszej szkoły uczęszcza ich już ponad setka. Gdybyśmy wtedy się poddały, nie byłybyśmy tu, gdzie jesteśmy dzisiaj.

W szkole oprócz zajęć dla dzieci prowadzimy również zajęcia z angielskiego dla dorosłych przy użyciu Direct Method. Jest to świetny sposób nauki języka, nastawiony na naukę mowy i rozumienia ze słuchu. Ponieważ zajęcia są organizowane w tym samym czasie, co zajęcia dla dzieci, mogą sobie na nie pozwolić rodzice, nie mając problemu z opieką nad dziećmi.

Jak i kiedy zainteresowałaś się rękodziełem?

W zasadzie było to gdzieś obecne od zawsze. Najpierw szycia uczyła mnie Mama i później jako nastolatka pomagałam rodzicom ręcznie szyć abażury do lamp. W tamtych czasach chałupnictwo było bardzo popularne. Później projektowałam i szyłam dla siebie ubrania, ale ubierałam też niejedną koleżankę. Moje projekty zawsze znajdowały gdzieś zainteresowanie. W końcu wkroczyła szara rzeczywistość – matura, studia, praca. Jednak, kiedy tylko ustabilizowałam się zawodowo, natychmiast wróciłam do tworzenia, bo cały czas ono gdzieś za mną chodziło.

Kiedy postanowiłaś zrobić z tego biznes?

W zasadzie nadal do końca nie traktuję tego jak biznes, bo jest to moje hobby. Początkowo zajęłam się biżuterią. Był taki czas, gdy ręcznie tworzona biżuteria podbijała polski rynek. Bawiłam się tym trochę, sprzedając na Allegro. W którymś momencie bardzo popularne stało się też szkło Murano i kolorowe koraliki z niego. Wtedy jeszcze niewiele można było kupić w Polsce, ale znalazłam dostawcę w Niemczech i zaczęłam je sprowadzać do Polski w ilościach hurtowych. Dzieliłam na małe paczuszki i sprzedawałam klientom detalicznym na Allegro jako półfabrykaty do produkcji biżuterii. Oczywiście, to oznaczało, że sama miałam również dostęp do wszelkiego rodzaju materiałów, więc mogłam tworzyć, co mi się podobało. Nie był to wielki biznes, ale pozwalał mi się realizować twórczo, no i miałam ładne prezenty dla najbliższych i przyjaciół.

Na Twojej stronie znajduje się kilka małych witraży. Sama nauczyłaś się je robić?

Nie, to nie takie proste. Jakieś 10 lat temu byłam na jakiejś wystawie, jeszcze w Polsce, na której urzekły mnie witraże, barwa szkła; to, jak załamywało się światło i ile różnych efektów potrafiło dać. Jakoś to ze mną zostało, więc znalazłam i zrobiłam kurs zawodowy jako witrażownik. Jest to po prostu mój drugi zawód. Zrobiłam sobie wtedy pracownię i zaczęłam pracować na zamówienia. Pamiętam szczególnie jeden projekt – witraż z Michaelem Jacksonem na zamówienie nastolatka, którego był on idolem. To do tej pory moja ulubiona praca.

Chyba niewiele osób zajmuje się ich wytwarzaniem?

Bo to ciężka fizyczna praca. Szkło jest bardzo wymagającym materiałem, z którego tworzenie wymaga wielu przestanych na nogach godzin, bezkompromisowej dokładności i dbałości o szczegóły. Jak krzywo przytniesz, to nie da się naciągnąć, a jak za mało, to dłużej musisz szlifować. Godziny pracy, które trzeba poświęcić na wykonanie witrażu, czynią go drogim i mało dostępnym produktem. Dlatego wymyśliłam sobie, że będę tworzyć małe formy użytkowe tak, aby więcej osób mogło się cieszyć kolorowymi szkiełkami. Ramki na zdjęcia, wizytowniki czy pudełeczka na karteczki są ozdobą niejednego biurka, lady sklepowej butiku, salonu kosmetycznego czy nietuzinkowym prezentem. A furorę robią szklane aniołki z imionami dzieci.

Czy to czasochłonne, unikatowe rzeczy czy też powielasz udane projekty?

Praktycznie każda rzecz kupiona w moim sklepie jest niepowtarzalna. Nawet jeżeli tworzę je według tego samego schematu, to sam materiał, np. szkło, nie pozwala stworzyć identycznych produktów.

Robię też oczywiście przedmioty na zamówienia indywidualnych klientów. Czasami podoba im się wykonanie produktu, który jest na stronie, ale chcieliby go w innym kolorze, czy z delikatnie innym wzorem. Natomiast rzeczy, które produkuję, że tak powiem, sama dla siebie i własnej satysfakcji, umieszczam po prostu w sklepie, gdzie czekają na kogoś, kto pokocha je w takiej formie, jaką im nadałam.

Co było dla Ciebie najtrudniejsze, gdy zaczynałaś?

Przede wszystkim, gdy zakładasz biznes związany ze sztuką, z tworzeniem czegoś, to chciałabyś poświęcić jak najwięcej czasu właśnie temu. Tymczasem na samym początku, bez kapitału i wysokiej sprzedaży, nie możesz sobie pozwolić na to, by zatrudnić kogoś, kto zajmie się za ciebie postawieniem strony, prowadzeniem fanpejdża czy reklamą. Na samym początku drogi jesteś więc i dyrygentem i orkiestrą i ten okres trzeba po prostu przetrwać.

Masz zamiar to kontynuować jako hobby?

Tak, przecież to kocham. Jednak pracuję też nad tym, aby był to biznes, który pozwoli mi się zająć tylko tworzeniem, z którego będę mogła żyć. W tym roku mogłam już sobie pozwolić na zlecenie profesjonalnej firmie przebudowania mojego sklepu internetowego, opracowanie loga i uczestniczenie w kilku szkoleniach biznesowych, m.in. u Kamili Rowińskiej, ze skutecznej sprzedaży i budowania zespołu, jak też u Ani Kotańskiej ze Structogramu. Kolejnym wyzwaniem w nowym roku jest rozwój sklepu na e-Bay i Etsy oraz otwarcie sklepu na Craftsy. Czeka mnie więc pracowity rok pełen twórczej radości.

Czy wszystko w tym sklepie jest Twojej roboty?

Prawie wszystko. W dziale torebek znajdują się świetne produkty firmy Farbotka z folklorystycznymi wzorami, a w dziecięcym za to – szydełkowane maskotki zrobione przez moją Mamę. Wszystko wykonane z wełny antyalergicznej, która nie szkodzi dzieciom.

Produktem, którego sama nie wymyśliłam, są interaktywne książeczki dla dzieci wykonane z materiału. Ma je w ofercie sporo osób zajmujących się rękodziełem. Niewiele z nich jednak jest wykonanych w tym standardzie, co moje. Przykładam dużą wagę do jakości i zawsze znajduję mamy-klientki, które mają podobne podejście i lubią zapłacić za coś, co będzie nie tylko kreatywną zabawką dla dziecka, ale będzie też estetycznie wyglądało.


W Twoim sklepie chyba najbardziej podobają mi się szale!

Wcale Ci się nie dziwię, to naturalny jedwab z mięciutką wełną z merynosa. Drogi materiał i około 8 godzin fizycznej pracy, by taki szal wykonać. Jak widzisz, cena samego szala nie odzwierciedla dokładnie wartości samego przedmiotu i włożonej w niego pracy. Ten, na który teraz patrzysz, jest najbardziej popularny. Z tym produktem udało mi się w zeszłym roku wejść do brytyjskiego butiku, więc jestem z niego bardzo zadowolona.

Co uważasz za swój największy sukces?

Sumę wszystkich mniejszych sukcesów. Już samo to, że mogę robić to, co kocham jest sukcesem, bo niewielu ludzi może sobie na to pozwolić. Jednak są też inne sukcesy, takie choćby jak to, że w 2011 roku moje prace witrażowe znalazły się na wystawie prac polskich artystów w Nottingham, a moja biżuteria była prezentowana na Fashion Show w Londynie w 2013 roku. Największą jednak radość sprawia mi zadowolona klientka. Ostatnio jedna piszczała z radości, gdy dostała robioną na zamówienie, wymarzoną bransoletkę. Dla takich chwil warto to robić. Dumna też jestem ze szkoły, którą zbudowałam z Małgosią od podstaw. Obserwowanie rozwoju uczących się w niej dzieci, tego, jak się cieszą z rozmowy po polsku z babcią czy polskimi rówieśnikami na wakacjach jest ogromną satysfakcją z pracy, jaką wkładamy w prowadzenie i rozwój szkoły.

Co poradziłabyś kobietom, które chcą otworzyć własny biznes?

Przede wszystkim, musisz uzbroić się w cierpliwość i mieć dużo samozaparcia, ale najważniejsze – kochać to, co robisz. Jeżeli włożysz w coś serce, to znajdziesz i sposób i życzliwych ludzi, którzy pomogą Ci osiągnąć cel. Co najważniejsze – wyniesiesz z tego mnóstwo satysfakcji i radości. Kochaj to, co robisz, a wtedy pokonasz wszelkie przeciwności!

Z Izabelą Wiśniewską rozmawiała

Izabela Jutrzenka Trzebiatowska

 

Wyjątkowy Newsletter

  • otrzymujesz tylko te informacje, które Cię interesują
  • jesteś na bieżąco z wiedzą księgową, ale także biznesową
  • możesz skorzystać z ofert przygotowanych tylko dla subskrybentów
  • dodatkowo odpowiemy na wszystkie Twoje pytania
* pola wymagane
Interesują mnie tematy dla:

Najnowsze artykuły:

Masz dodatkowe pytania? Napisz do nas – chętnie pomożemy.

Jeśli kontaktując się z nami, przekazujesz nam swoje dane osobowe, będą wykorzystywane wyłącznie w celach kontaktowych w sposób opisany w naszej POLITYCE PRYWATNOŚCI