Uwielbiam rozmawiać z kobietami, których siła i determinacja sprawia, że na drodze do sukcesu nikt nie jest w stanie ich zatrzymać. Poznajcie Paulinę Worgacz, właścicielkę renomowanego centrum urody i fitnessu Pure Harmony Clinic w Rugby.
Jakie były Twoje początki działalności w biznesie?
Swoją przygodę z biznesem w branży urody zaczęłam mając 19 lat. To wtedy, jeszcze mieszkając w Polsce, założyłam swoją pierwszą działalność gospodarczą.
Kiedy przyjechałam do Anglii, miałam już nagromadzoną przez lata wiedzę oraz doświadczenie, które pozwoliły mi rozwinąć się stosunkowo szybko. Zaczynałam od małego studia, które mieściło się w domu oferującym usługi kosmetyczne. Ale na tym nie zamierzałam poprzestać. Wiedziałam, że chcę zrobić coś więcej. Przez kolejnych 6 lat pracowałam po 7 dni w tygodniu, od wczesnych godzin porannych po późne wieczory. Nie było czegoś takiego jak weekend, czy bank holiday. O wakacjach nawet nie myślałam. Przez cały ten czas pracowałam i jednocześnie robiłam kurs po kursie i kończyłam kolejne szkolenia. To był po prostu harówka, ale to wszystko się opłaciło.
Jeszcze gdy prowadziłam własną działalność w domu, napotkałam na swojej drodze dwóch świetnych fachowców: Marka Rabcan – dietetyka oraz instruktora fitness oraz Dariusza Średnickiego – fizjoterapeutę. Wspólnymi siłami w 2014 roku otworzyliśmy klinikę Pure Harmony, która od tamtej pory prosperuje świetnie, a my zatrudniamy już 5 pracowników. Tworzymy świetny zespół, w którym jesteśmy dla siebie wzajemnie wsparciem w każdej sytuacji.
Ogromnym wsparciem jest dla mnie też mój narzeczony – Marek, którego spotkałam jeszcze przed otwarciem kliniki, po 5 latach bycia singielką z dwójką dzieci. Marek rozwija również swoją pasję, którą jest dział fitness w klinice i ma tam swoją prywatną siłownię. Jak widać, wspólne cele i pasje łączą ludzi.
Czy było trudno wystartować z takim przedsięwzięciem?
Wraz z Markiem i Dariuszem mieliśmy problem ze znalezieniem samego miejsca na prowadzenie działalności. Nasze poszukiwania lokalu rozciągnęły się na ponad rok. Ale wszyscy troje byliśmy zmotywowani i w końcu osiągnęliśmy cel. Idealne miejsce na centrum zdrowia, urody oraz fitness znaleźliśmy w samym centrum Rugby.
I wtedy poszło już z górki?
Oj, nie od razu. Chyba warto, żebym o tym wspomniała: wynajmując lokal, trzeba brać pod uwagę, że negocjacje mogą trochę potrwać. W naszym przypadku również się przeciągały – znacznie dłużej niż się spodziewaliśmy. Oprócz tego trzeba się liczyć z kosztami adwokatów, którzy pobierają dość spore opłaty za spisanie umowy między najemcą a właścicielem lokalu. Gdybym miała załatwiać to teraz, na pewno rozważyłabym firmę, która ma dobre rekomendacje, ale wtedy nam się spieszyło, by w końcu rozpocząć działalność naszej wymarzonej kliniki.
Załatwiliśmy więc formalności i rozpoczęliśmy pracę. Pomieszczenie wyremontowaliśmy i stworzyliśmy w nim całkowicie oryginalny wizerunek kliniki– samodzielnie i od zera. Wszystko to zajęło nam 6 miesięcy. Teraz lokal zajmują więc cztery firmy, w tym oczywiście moja – Pure Harmony Clinic.
Tak naprawdę więc najwięcej czasu i energii pochłonęły Wam przygotowania do otwarcia biznesu.
Właśnie tak! I na remoncie się nie skończyło. Kiedy rozpoczęliśmy prace nad stroną internetową, dopiero wtedy zaczęły się schody. Nie potrafię już teraz powiedzieć, ile czasu pochłonęły… a ile inwestycji! Z braku doświadczenia brnęliśmy w ciągłe pomyłki i błędy ze strony osób, którym powierzyliśmy projekt strony internetowej. Szybko okazało się, że osoby te nie umiały zajać się tymi projektami, jak należy. W końcu zdecydowaliśmy się zaangażować profesjonalną firmę, która posiadała już portfolio. Owszem, musieliśmy za to słono zapłacić. Ale raz, a dobrze — nie cztery razy! Dopiero wtedy dostaliśmy to, o co nam chodziło.
Jak rozwijała się Twoja firma od momentu powstania i faktycznego otwarcia? Czy masz dalsze plany na jej rozwój?
Od momentu otwarcia firma rozwinęła się dosyć szybko dzięki bazie klientów, którą budowałam przez lata pracy. Jednak i ta całkiem spora baza powiększyła się już do półtora tysiąca!
Jestem więc bardzo zadowolona, ale nie poprzestaję na tym, co jest! Mam plany na dalszy rozwój. Aktualnie pracuję nad projektem związanym z otwarciem nowego gabinetu odnowy biologicznej i zabiegów dla ciała oraz prowadzeniem szkoleń. Niedawno zdobyliśmy akredytację jednej z najbardziej wymagających i prestiżowych brytyjskich firm – BABTAC – planuję więc rozwinąć Pure Harmony Academy i prowadzić szkolenia kosmetyczne. To nie wszystko, jeśli chodzi o plany, ale reszta… Reszta na razie pozostanie moją słodką tajemnicą. Oczywiście zachęcam do śledzenia naszego fanpejdża Pure Harmony Clinic, obserwatorzy i klienci o wszystkim dowiadują się pierwsi właśnie tam.
Od jednoosobowej działalności w branży kosmetycznej do kliniki i prowadzenia szkoleń – dlaczego tak niewiele kobiet w branży kosmetycznej idzie tą drogą?
Cóż, dla mnie to też nie od początku było to oczywiste. Zwyczajnie się bałam. Dziś wiem już, że to całkiem ludzkie odczucie. Przedsięwzięcie w rodzaju mojej kliniki to projekt, który wymaga wyjścia ze swojej strefy komfortu – planowania na większą skalę, poniesienia większego ryzyka. Ale że z natury lubię wyzwania i zawsze byłam gotowa je podejmować, odważyłam się i się udało. Nie było łatwo, bo to wymagało wielu zmian – zarówno dla mnie, jak i moich współpracowników. Musieliśmy wszyscy zaadaptować się do innej pracy, do bycia szefem, właścicielem oraz pracodawcą.
Jak udało Ci się dotrzeć do brytyjskiego klienta i co było w tym najtrudniejsze?
Pierwszych klientów brytyjskich zaczęłam zdobywać jeszcze pracując w domu. To wśród nich zaczęłam budować swoją markę, zdobywając ich uznanie oraz zaufanie. Zaczęli polecać moje usługi znajomym i tak stopniowo powiększałam swój rynek brytyjskich klientów.
Polski rynek usługowy ma jeden zasadniczy problem. Jako Polacy sami uważamy się za gorszych w każdej dziedzinie – czy to na rynku pracy, czy w biznesie. Najtrudniejsze było więc przełamać się i uwierzyć, że nie odstajemy od brytyjskich salonów. I faktycznie – na tle brytyjskich klinik wyglądamy bardzo dobrze, zarówno gama usług, jak i cała firma.
Co uważasz za swój największy sukces?
Chyba największym moim sukcesem jest to, że zrobiłam to, co chciałam ze swoim życiem mimo wielu obaw. Czasami też mimo „przyjaznych duszyczek” – niestety, nie da się uniknąć w swoim otoczeniu osób, które chcą nam uprzykrzyć życie lub, którym przeszkadza czyjś sukces. Pomimo tego, nie straciłam nigdy wiary w swoje możliwości.
Kiedy już raz upatrzysz sobie swój cel, to nie możesz zrezygnować, choćby nie wiem, co. Jeżeli na swojej drodze spotykasz więc okoliczności lub osoby, które Ci nie sprzyjają – po prostu je zignoruj i rób swoje.
Czy masz jakieś rady dla kobiet, które dopiero chcą otworzyć własną działalność?
Dla mnie kluczem do sukcesu jest ciągłe notoryczne inwestowanie w siebie. Nic nie zastąpi kompetencji i rzetelności, a praktycznie każda branża ulega ciągłym zmianom. Trzeba więc poszerzać swoją wiedzę i zdobywać nowe umiejętności, by nasi klienci chcieli z nami pozostać na lata. Zawsze powtarzam, że warto pracować i inwestować w siebie, że warto wierzyć i mieć cel. Nie bójmy się iść naprzód. Przeszkody są tylko po to, żeby je pokonać! A jeśli są wielkie, to znaczy, że zmierzamy do czegoś równie wielkiego!
Z Pauliną Worgacz rozmawiała
Izabela Jutrzenka Trzebiatowska
Jeśli jesteś kobietą prowadzącą własną działalność w UK i chcesz opowiedzieć swoją historię – napisz do nas! Twoja historia ukaże się w naszym czwartkowym cyklu #BiznesNaSzpilkach.
Odezwij się też, jeśli potrzebujesz pomocy, by założyć własną działalność!