Blog / Mapy, klawisze i stare zegarki – czyli historia jednego Kfiatka

Wiele kobiet, które rozważają własną działalność w UK, myśli o rękodziele, w tym projektowaniu biżuterii. Przeczytajcie historię Kfiatka, czyli Ewy Trojanowskiej, której sklep na Etsy ma ponad 7,000 sprzedaży i 4,000 fanów. Jaka była jej droga do sukcesu? Jakie początki prowadzenia firmy w UK? Jak połączyła rodzinę i prowadzenie własnego biznesu? O tym opowie Wam sama Ewa w rozmowie w ramach cyklu #BiznesNaSzpilkach.

Czy słyszałaś kiedyś opinię, że na sztuce nie da się zrobić pieniędzy? Przepowiadano Ci karierę „głodującej artystki”?

Całe szczęście – nigdy! Już jako licealistka sprzedawałam swoje obrazy. Kiedyś nawet, siedząc w środku lasu malując sprzedałam obraz, który dopiero powstawał! Sprzedawałam też na różnych targach sztuki swoją biżuterię, zawsze w artystycznym światku. Mając natomiast świadomość braku geniuszu w dziedzinie malarstwa czy rysunku, wybrałam się na Wzornictwo na ASP w Warszawie. W zawodzie projektanta jest raczej stabilnie, można poprowadzić karierę w bardzo wielu kierunkach.

Skąd czerpiesz pomysły do swoich prac? Niektóre są bardzo nietuzinkowe – na przykład biżuteria z trybikami lub klawiszami!

Mój tata zbierał drobne antyki – zegarki, pióra, kałamarze; bardzo mi się to podobało. Kiedy kupił jakąś górkę części, żeby naprawić jeden ze swoich zegarków, wycyganiłam od niego te części i zaczęłam kombinować, wplatając je do swojej biżuterii. Kiedy zaczęła pojawiać się konkurencja, wymyśliłam że mogłabym używać maszyn do pisania, stąd klawisze z literami zamieniłam w spinki do mankietów i naszyjniki.

Mnie najbardziej intrygują te mapy – to takie sentymentalne odniesienie do podróży, pochodzenia, własnego miejsca.

Po przeprowadzce do UK na lokalnej car boot sale trafiłam na stare mapy i od razu wiedziałam, że chcę ich jakoś użyć. Przecież każdy skądś jest, przywiązujemy się do miejsc, w których mieszkamy, gdzie spotykamy ważnych dla nas ludzi, gdzie mamy własny dom. Stąd cała kolekcja biżuterii z mapami na zamówienie klienta. Dodam, że to zawsze są oryginalne mapy, nie żadne wydruki z internetu. Inaczej nie miałyby w sobie tego uroku rzeczy zapomnianej. Teraz, w dobie Google Maps i nawigacji w telefonie, któż bierze do ręki atlas czy mapę? A one są po prostu piękne.

Jak zaczęłaś prowadzić własną działalność w UK? Czy początki były trudne?

W chwili przeprowadzki do UK zajmowałam się roczną córeczką. Wieczorami czy w porach drzemek, mogłam dalej robić jakieś projekty, ale z racji odległości to miało połowiczny sens. Nie szukałam pracy tu, w Anglii, bo nie miałam czasu na etat ani też wiary w płynność swojego języka.

Ale potem na horyzoncie pojawiło się zaproszenie do nowopowstającej polskiej filii platformy DaWanda, sprzedającej online design, modę, sztukę i rękodzieło. Od razu pomyślałam, że to idealne dla mnie miejsce. Musiałam więc w końcu założyć własną działalność w UK. 

Jak się do tego zabrałaś?

Trzeba było zacząć od samego początku, czyli od biurokracji. Zaaplikowałam o National Insurance Number i zarejestrowałam się jako jako osoba samozatrudniona, czyli self-employed. Założyłam firmowe konto w banku, a potem zasięgnęłam doradztwa księgowego. W tym miejscu dziękuję Szymonowi i zespołowi SN Accounts! Do głowy by mi nie przyszło, że mając własną działalność w UK muszę zarejestrować się na VAT, sprzedając tylko drobne rękodzieło.

Przyznam, że ekonomia, księgowość i prawo to dziedziny, w których muszę zasięgać opinii i pomocy specjalistów, więc bardzo się cieszę, że Was znalazłam. Zdecydowanie, jeśli czegoś się nie wie, to trzeba zapytać, jeśli chcemy spać w miarę spokojnie.

Kiedy już dopełniłam wszystkich formalności, założyłam sklep na portalu DaWanda, a nieco później zaakceptowano również moją aplikację do najbardziej prestiżowej polskiej strony tego typu, czyli do Pakamery.

Czyli odniosłaś sukces?

Na początku szło dobrze, ale wtedy postanowiłam podjąć większe wyzwanie i tam właśnie natrafiłam na mur – po prostu totalny beton. Otóż, postanowiłam założyć sklep na amerykańskim gigancie rękodzieła i designu, czyli Etsy. Było to moje od lat niespełnione marzenie, głównie ze względu na braki językowe i brak wiary w swoje możliwości.

Ze wsparciem rodziny załozyłam więc sklep na Etsy i wrzuciłam swoje produkty, których wartości artystycznej byłam absolutnie pewna. Miały dobre opisy, zdjęcia, niewygórowane ceny. Niestety – NIC! Żadnego ruchu w sklepie przez pierwsze 3 miesiące, żadnych kliknięć, że o sprzedaży nawet nie wspomnę. Etsy to ogromne morze produktów, a moje w tym morzu po prostu utonęły.

Jak więc znalazłaś źródło problemu i sposób na niego?

W desperacji zasięgnęłam porady na forum użytkowników portalu, podając link do swojego sklepu z pytaniem: „Co jest nie tak?”. Bo przecież założyłam ten sklep dokładnie tak, jak zakładałam je na innych platformach. I wtedy spadła na mnie lawina komentarzy i linków oraz porad dotyczących zasad SEO (o którym nigdy dotychczas nie slyszałam!).

Wydrukowałam wszystkie, przeczytałam wszystkie podlinkowane materiały i… zabrałam się do zmian w sklepie. Przeczytałam też w końcu podręcznik sprzedawcy i wzięłam udział w seminarium online. Trzy miesiące ciężkiej pracy przy komputerze opłaciły się z nawiązką. Sklep i moje produkty pojawiły się w wynikach wyszukiwania, a zamówienia zaczęły płynąć z całego świata!

Czy masz jakieś plany na rozwój?

Nigdy nie myślałam, że moje hobby przerodzi się w pełnoetatowy biznes. Po 4 latach od rejestracji mojego sklepu na Etsy dokonałam ponad 7,000 sprzedaży. Na pewno jest tu miejsce na drugi pełny etat, ale na razie z tym poczekam.

Mam za to mnóstwo pomysłów na nowe produkty. Czeka na mnie mnóstwo materiałów, choć ze względów rodzinnych opóźniam ich wdrożenie. Nie chcę przepracować i tym samym przegapić dzieciństwa moich dzieci. Dzielę więc swój czas między rodzinę i pracę, starając się nie zaniedbać nikogo i niczego.

No właśnie – czy jest Ci trudno godzić rodzinę i biznes? Jak udaje Ci się utrzymać sprawną organizację?

Mój plan dnia wiąże się nierozłącznie z moimi dziećmi (6 i 1,5 roku) oraz ich planem dnia. Pracuję w czasie drzemek, szkoły i wieczorem, a w międzyczasie udaje mi się odpisywać na pytania potencjalnych klientów. Jeśli mam w planach coś głośnego – jak grawerunek czy szlify – czekam na czas, kiedy mój mąż jest w domu i może się zaopiekować dziewczynkami. Mamy też szczęście, że w czasie wyjątkowej aktywności sklepu, nasze mamy przyjeżdzają na zmianę na pomoc i ratunek. Jednym słowem – łatwo nie jest, ale jak się chce, to wszystko da się zrobić!

Czy masz jakieś dobre rady dla kobiet, które chciałyby spróbować swoich sił w biznesie?

Najważniejsza jest nauka – jako umysł humanistyczny musiałam nauczyć się rzeczy, które w ogóle nie leżą w mojej naturze, ale bez nich nie odniosłabym sukcesu.

Każdej kobiecie powiedziałabym stanowczo, że wychowywanie dzieci da się połączyć z prowadzeniem firmy, choć czasem jest pod górkę. Natomiast bycie sobie sterem, żaglem i okrętem we własnej firmie daje fantastyczną elastyczność pracy, no i urlop w razie potrzeby. Oczywiście wszelkie wypadki, choroby czy wakacje odbijają się na naszym bilansie finansowym, jednak jest to do przejścia, a swoboda to wynagradza. Warto więc podjąć wyzwanie!


Jeśli jesteś kobietą prowadzącą własną działalność w UK i chcesz opowiedzieć swoją historię – napisz do nas! Twoja historia ukaże się w naszym czwartkowym cyklu #BiznesNaSzpilkach. 

Odezwij się też, jeśli potrzebujesz pomocy, by założyć własną działalność! 

Z poważaniem

Izabela Jutrzenka Trzebiatowska

 

Wyjątkowy Newsletter

  • otrzymujesz tylko te informacje, które Cię interesują
  • jesteś na bieżąco z wiedzą księgową, ale także biznesową
  • możesz skorzystać z ofert przygotowanych tylko dla subskrybentów
  • dodatkowo odpowiemy na wszystkie Twoje pytania
* pola wymagane
Interesują mnie tematy dla:

Najnowsze artykuły:

Masz dodatkowe pytania? Napisz do nas – chętnie pomożemy.

Jeśli kontaktując się z nami, przekazujesz nam swoje dane osobowe, będą wykorzystywane wyłącznie w celach kontaktowych w sposób opisany w naszej POLITYCE PRYWATNOŚCI