Już od dziecka Anna Smyk miała zamiłowanie do makijażu, a wyniki jej zabaw kosmetykami wyróżniały się wyczuciem smaku nietypowym dla dziecka. Jako swoje drugie studia wybrała więc Szkołę Stylizacji i Makijażu w Warszawie, a krótko później zaczęła pracować dla takich marek jak Max Factor czy Dior. Co sprowadziło ją do Anglii i natchnęło, by zająć się wizażem i stylizacją na Wyspach? Przeczytajcie!
Nie każdy może pochwalić się pracą dla Diora. Co sprawiło, że postanowiłaś zostawić Polskę dla Wielkiej Brytanii?
Przyjeżdżałam tu w zasadzie kilka razy, począwszy od studiów, jednak na dobre przeprowadziłam się trzy lata temu. Wcześniej mieszkałam jeszcze we Frankfurcie, ale zawsze wiedziałam, że Londyn jest tym miastem, do którego chcę i powinnam wrócić. Moja córka miała wtedy 4 lata, a syn półtora roku. Od początku wiedziałam, że nie będę szukać pracy na etacie. W Polsce nawet pracując dla znanych marek, nie byłam zadowolona. Zaczynałam pracę o 11:00, a do domu wracałam o 21:00.
Czułam, że praca zabiera mi radość macierzyństwa; że nie mogę być taką mamą, jak bym chciała. Poza tym – nie oszukujmy się, na etacie nigdy nie ma wielkich pieniędzy, a jeśli są, to każdy grosz jest okupiony długimi godzinami wysiłku i stresu, którego nawet ten pieniądz nie wynagradza. Do Anglii przyjechałam więc od razu z myślą, by założyć biznes.
Od czego zaczęłaś?
Już od dłuższego czasu myślałam o tym, by robić metamorfozy – szeroko pojęte, bo nie chodzi tylko o szafę. Bardzo często zdarza się, że kobiety po metamorfozie zewnętrznej bez odpowiedniego wsparcia szybko wracają do starych nawyków i przestają o siebie dbać. Dlatego ważne jest, by mieć wsparcie psychologa lub coacha, by ta przemiana była również wewnętrzna i, by móc ją utrzymać.
Chciałam więc stworzyć platformę, gdzie klientki będą miały wszystko – make-up, rewolucję w szafie, mentalne wsparcie i profesjonalną sesję zdjęciową.
Rewolucja w szafie? To brzmi groźnie!
Bez obaw. Zanim do tego dojdzie, zawsze przeprowadzam dłuższą rozmowę z klientką, by dowiedzieć się, jaki prowadzi tryb życia, jakie ma zainteresowania, pracę, co by chciała zmienić. Gdy przyjeżdżam na metamorfozę (od razu z fryzjerką!), robimy prawdziwą rewolucję. Często kobiety stają przed problemem – mam pełną szafę ubrań, a nie mam co na siebie założyć! Wiele ubrań trzymamy z sentymentu… po 10 lat! Chcemy schudnąć do tej jednej pary spodni albo czekamy, by sukienka w starszym fasonie wróciła do mody. Wiem, jak to działa, bo przecież samej też jest mi ciężko coś wyrzucić. Niestety – albo chcemy mieć funkcjonalną garderobę dopasowaną do nas, albo magazyn z ciuchami, których nigdy nie założymy.
Masz rację, tak to właśnie działa…
Dlatego te stare ubrania muszą ustąpić miejsca takim, które faktycznie będziemy nosić. Potrzebujemy kilku klasycznych rzeczy, tzw. bazy, którą będziemy co sezon wzbogacać kilkoma modnymi rzeczami, dodatkami. Taką rewolucję trudno przeprowadzić samemu, bo brakuje nam tego chłodnego oka, które oceni i powie szczerze: „słuchaj, ten kolor do Ciebie nie pasuje” albo „powinnaś nosić inny fason, przez co podkreślisz swoje atuty”.
Rozumiem, że te nowe rzeczy również dobierasz Ty?
Przeważnie umawiamy się na wspólne zakupy. Wtedy jesteśmy już po analizie sylwetki, analizie kolorystycznej, a klientka już wie, co powinna nosić – czy i jakie dekolty, czy może golfy – i, co podkreślić, a czego unikać. Tu zwracamy uwagę na każdy szczegół. Często sama też przywożę rzeczy, które uważam, że będą jej pasować. Garderoba musi być przede wszystkim komfortowa i dopasowana do stylu życia klientki. Do garderoby dochodzi makijaż, nowa fryzura, a potem – możemy robić sesję zdjęciową.
A jak wygląda rola psychologa w tej metamorfozie?
Współpracuję z Anną Białous-Griffiths, która jest zarówno psychologiem, jak i coachem, więc jest w stanie zapewnić klientce różnego rodzaju wsparcie. Nie zawsze klientka tego potrzebuje, ale dobrze jest odbyć przynajmniej jedną taką rozmowę. Często po kilku sesjach kobiety czuja się pewniejsze, w pełni sił i mają energię do działania.
W jaki sposób docierają do Ciebie klientki?
Poznały mnie i zaufały dzięki warsztatom i spotkaniom, które organizowałam np. z Anią Białous-Griffiths i Anią Szeląg. Były to na przykład „Warsztaty stylu i pewności siebie”, warsztaty makijażu, sesje zdjęciowe, czy metamorfozy. Wzięłam między innymi udział w finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Londynie, gdzie malowałam Majkę Jeżowską i Annę Jurksztowicz oraz organizatorkę, Dagmarę Chmielewską.
Organizowałam też indywidualne i grupowe metamorfozy z okazji Dnia Kobiet – wydarzenie zostało zorganizowane w tematyce przeciwdziałania przemocy w Centrum Pomocy Familia. Byłam też główną wizażystką podczas pierwszej edycji Miss Polski UK i Irlandii. Obecnie jestem również specjalistką od wizerunku dla Suska Mentoring, czyli firmy prowadzonej przez Annę Suska. Zdjęcie na okładce jej książki, “MLM bez tajemnic”, pochodzi właśnie z jednej z moich sesji zdjęciowych. Współpracuję też z dietetykiem i trenerem fitness – jak widzisz, zrobiłam to, co zakładałam: stworzyłam całą platformę, by móc zaoferować klientkom pełen pakiet usług.
Z kim najczęściej pracujesz?
Pracuję z dwiema grupami ludzi. Pierwszą grupą są przedsiębiorcy, dla których ważne jest kreowanie marki osobistej. To zazwyczaj osoby zabiegane, dla których wygląd jednak jest bardzo istotny. Praca nad wizerunkiem jest więc główną częścią mojej oferty, są w niej jednak też sesje zdjęciowe. Są one bardzo ważne w tych czasach, kiedy jest tak duży nacisk na social media, za pomocą których wielu ludzi, wiele kobiet biznesu szuka swoich klientów.
Drugą grupą moich klientek są kobiety, które chcą zmian ze względu na zmianę pracy, czy otwarcie własnego biznesu, ale też osoby po ciężkich przejściach, które zaczynają myśleć o sobie i chciałyby pokazać tę prawdziwą „ja”, niezduszoną emocjami i poświęceniem dzieciom i domowi. Są to kobiety, które chcą rozpocząć nowy rozdział w życiu i ta zmiana wizerunku pomaga rozpocząć ten nowy etap.
Jak zabrałaś się do rozpoczęcia własnej działalności?
Przyjeżdżając do Londynu, chciałam zacząć od metamorfoz i sesji zdjęciowych dla mam. Jako że sama byłam już mamą, wiedziałam, z jakimi wyrzeczeniami wiąże się rodzicielstwo. Jest to przede wszystkim brak czasu i łatwo jest z biegiem kolejnych miesięcy zapomnieć, że ten czas jest nam w ogóle potrzebny.
Zaczynając, zdawałam sobie sprawę, że muszę najpierw poznać inne kobiety. Wszystko zaczęło się od szkolenia Kamili Rowińskiej „Kobieta niezależna”. Przed wydarzeniem zadzwoniłam do organizatora i zapytałam, czy Kamila ma makijażystkę. Krzysztof, powiedział, że jeszcze nie, wiec zaproponowałam, że będę nią ja. Tak zaczęłam nawiązywać pierwsze kontakty.
Wyobrażam sobie, że Twoje usługi cieszą się dużym zainteresowaniem – w końcu wizerunek odgrywa bardzo dużą rolę w biznesie.
Oczywiście. Jest to ważne szczególnie dla osób, które budują swoją markę osobistą. Wiele z moich klientek pracuje w branżach, gdzie mają bezpośredni kontakt z klientem, na przykład w ubezpieczeniach, więc jest to dla nich bardzo ważny element ich biznesu. Jakiekolwiek produkty czy usługi kupujemy od ludzi, którzy budzą w nas zaufanie, wrażenie kompetencji i klasy. Na zrobienie pierwszego wrażenia mamy tylko 7 sekund i to, jakie to wrażenie wywrzemy, będzie rzutować za całość naszej relacji.
Tak jak wcześniej wspomniałam, nie chodzi jednak tylko o ubiór czy makijaż. To, jak wyglądamy, komunikuje innym, jacy jesteśmy. Czasem drobne detale dużo o nas mówią i decydują o tym, czy warto nam zaufać, powierzyć nam pewne zadania. Wygląd może wzmocnić lub zachwiać naszą samooceną. Wpływa na pewność siebie i to, w jaki sposób widzą nas inni. Pierwsze wrażenie możemy zrobić tylko raz. Ludzie mają zwyczaj oceniać na podstawie tego, jak wyglądamy.
Co poradziłabyś kobiecie, która jeszcze szuka swojej ścieżki?
By szła za głosem swojego serca i robiła coś, co kocha, co da jej w życiu satysfakcję. Bardzo często trudno jest nam to znaleźć – szczególnie, gdy jest już rodzina. Są jednak różne możliwości i każda z nas może coś dla siebie wybrać. Daj sobie chwilę na spokojną refleksję, która zaprowadzi Cię do tego, co kochasz, w czym jesteś dobra. Być może nie odkryłaś jeszcze swojego powołania lub nie wiesz, że mogłabyś zarabiać na swojej wieloletniej pasji. A może po prostu potrzebujesz, by ktoś życzliwy dał Ci solidnego kopa na rozpęd!
Mimo trudów, wyrzeczeń i chwil zwątpienia, jakie postawiło przede mną macierzyństwo, starałam się cały czas iść do przodu. Nie poddawałam się i nie poddaję się nadal. Dlatego każdej kobiecie, a szczególnie młodej mamie, radzę: nigdy nie trać optymizmu!
Z Anną Smyk rozmawiała
Izabela Jutrzenka Trzebiatowska