Aga Karakurd jest wizjonerką z rodzaju tych, którzy choćby nie wiadomo jak wysoko oderwali się od ziemi, nigdy nie tracą z oczu rzeczywistości. Jako strateg kobiecych biznesów, doradza Polkom na Wyspach, jak zwiększać obroty firm i realizować ich długofalowe cele. Przeczytajcie naszą rozmowę!
Z czego wynikła przeprowadzka do Wielkiej Brytanii?
Wraz z mężem stwierdziliśmy, że Polska nie oferuje nam obojgu wystarczających możliwości do rozwoju i postanowiliśmy wyjechać do Londynu. Początkowo byliśmy skoncentrowani na przeżyciu, chwytaliśmy się więc każdej pracy, byle tylko się utrzymać. Nie trwało jednak długo, zanim mogliśmy poświęcić się rozwojowi naszych karier zawodowych. Mając już ugruntowaną pozycję i renomę w Polsce, mogłam w końcu przenieść moją wiedzę i doświadczenie na grunt Wielkiej Brytanii.
Jak zaczęła się Twoja kariera?
Sam początek miał miejsce jeszcze w Polsce – zaraz po studiach zaczęłam pracę w dużej firmie budowlanej, którą oczywiście chciałam zmieniać i doskonalić, co spotkało się z całkiem dobrym odzewem od Zarządu. Następnie pracowałam kilka lat w firmie, która poprzez programy coachinogwe pomagała innym firmom osiągać lepsze rezultaty finansowe. To była wspaniała przygoda i świetna nauka! Gdy przyjechałam do Wielkiej Brytanii początkowo łączyłam pracę nad projektami w Polsce z normalną pracą i wtedy pojawił się pomysł, by rozpocząć działalność online. Wraz z moim tatą, który jest specjalistą ds. zarządzania finansami, stworzyłam projekt Kobieta i Firma. Nasze przedsięwzięcie było syntezą jego i moich umiejętności biznesowych i po jakimś czasie w naszym biznesie wyklarowały się dwa wyraźne obszary, w których rozwinął się biznes; mojego taty – aspekt finansowy oraz mój – strategiczny.
To było fascynujące doświadczenie. Dzięki niemu mogłam jeszcze bliżej zobaczyć, jak jest wiele mentalnych barier, które powstrzymują nas przed ruszeniem do przodu. Na początku mojej działalności w Wielkiej Brytanii pracowałam głównie ze start-upami. Z kolei w Polsce miałam doświadczenie w pracy z większymi firmami i korporacjami. Teraz w moim biznesie panuje dość duża różnorodność pod tym względem i jest to jak najbardziej świadomy wybór!
No właśnie – skąd Twoja ekspertyza? Jak znalazłaś się najpierw w świecie polskiego biznesu?
Widzisz, to ciekawa historia, ponieważ jestem absolwentką psychologii, a dokładnie – psychologii klinicznej. Studia te wybrałam głównie z ciekawości co do ludzkiej natury. Jednak psychologia kliniczna zajmuje się tą zdecydowanie ciemniejszą jej stroną, a mnie zawsze ciągnęło do jasnej, pozytywnej strony życia. Odkryłam więc w końcu dziedzinę zwaną psychologią szczęścia, która stworzyła podwaliny pod to, co dziś nazywamy coachingiem i rozwijaniem potencjału człowieka.
Pracować w firmach i korporacjach zaczęłam od razu po studiach. Szybko okazało się, że moją najmocniejszą stroną jest znajdowanie sposobów na budzenie potencjału w ludziach, ale także planowanie i zarządzanie projektem, którymi zajmuję się głównie od strony strukturalnej: harmonogramy, budżet, zasoby.
Kiedy na dobre pojawiłaś się na rynku w Wielkiej Brytanii?
Momentem przełomowym była konferencja Czas Kobiet organizowana w Londynie przez Alute – jestem wdzięczna dziewczynom za zaproszenie. Wystąpiłam tam między innymi obok Beaty Pawlikowskiej. Poprowadziłam wykład na temat tego, co jest ważne w biznesie – pod kątem prowadzenia biznesu, który daje radość, satysfakcję i pieniądze. Po tamtej konferencji przyszło do mnie wiele osób, by podpytać o więcej, poznać szczegóły, uzyskać więcej rad. Nawiązałam wtedy sporo kontaktów w UK i tak zaistniałam na rynku.
Staram się być obecna na wydarzeniach, które dotyczą polskiego biznesu w Wielkiej Brytanii, spotkaniach networkingowych i konferencjach. Pracuję też bardzo blisko z moimi partnerami biznesowymi, jak London Business Solutions czy Brand Live, ale nie staram się zaistnieć na siłę – wolę tę energię zainwestować w pracę z moimi klientami i wypracowywaniu realnych, biznesowych efektów!
Rozmawiając z Tobą widzę, że jesteś bardzo konkretną osobą. Jakie odbicie znajduje to w twojej pracy z klientami?
Lubię, gdy moja praca z klientami nie jest czysto spekulacyjna, zawsze więc mocno opieram się o rzeczywiste liczby. Mam dużą praktykę w rozwoju biznesów w taki sposób, by realizacja zadań znajdowała odbicie w finansach.
Zawsze powtarzam, że biznes powinien lecieć na dwóch skrzydłach. Z jednej strony – służyć klientowi i dawać mu wartość; z drugiej – powinien być twardy, analityczny, pokazywać nam, czy idziemy w dobrym, czy złym kierunku. Koncentracja na liczbach ułatwia nam podejmowanie decyzji, szczególnie w krytycznych momentach. Czy iść dalej w projekt, nad którym spędziliśmy już przecież tak wiele czasu? Czy rezygnować z czegoś, co myślałam, że jest genialnym pomysłem? To często decyzje, które podejmujemy pod wpływem emocji. Dlatego tak ważne jest, by te emocje skonfrontować z odbiciem naszych przedsięwzięć w finansach firmy. Po co trzymać się kurczowo inwestycji, która w ciągu roku nie przyniosła Ci zwrotu?
Słusznie. Nie każdy jednak potrafi w ten sposób myśleć. Często nie chcemy widzieć fiaska projektów, do których jesteśmy przywiązani.
Dlatego właśnie często w ramach pracy z moimi klientami, przeprowadzam dla nich kalkulację i pokazuję im, ile faktycznie zarabiają na godzinę. Są to niejednokrotnie śmieszne kwoty i taki kubeł zimnej wody na głowę pozwala mojemu klientowi czy klientce zyskać motywację do pracy nad naprawą firmy. To ważne, żeby mieć twarde, mierzalne zyski, a nie tylko przychody. To ćwiczenie pomaga ludziom zobaczyć wszystko w odpowiedniej perspektywie.
Chcąc poprawić swoją skuteczność, firma musi pracować często nad aspektami, które na pierwszy rzut oka ciężko zidentyfikować jako problem. Ważne, by określić misję i wartości, jakimi się kierujemy. Nie mając jasno określonych wartości, nie mamy wytyczonego kierunku naszych działań, w tym także sprecyzowanego klienta, któremu te wartości będą bliskie. Możemy więc oferować świetnej jakości produkt grupie klientów, która jakości w ogóle nie ceni, a przy kupnie kieruje się ceną, a to prowadzi do wielu frustracji, a nie efektów, o które przecież nam chodzi.
Klient docelowy to pięta achillesowa wielu firm. Masz na to jakiś sposób?
Oczywiście. Nie bójmy się wykluczać całych grup. Zazwyczaj, kiedy pytam nowego klienta, kto kupuje jego produkt, odpowiedź brzmi „wszyscy”. Niestety, to rzadko kiedy jest prawda, a w ten sposób myśli wiele – szczególnie młodych – firm. Stara się rozłożyć sieć jak najszerzej, by złapać w nią jak najwięcej grup konsumentów. Tymczasem mówiąc do wszystkich, mówimy tak naprawdę do nikogo, podczas gdy powinniśmy mówić do grupy osób, które już są otwarte na nasz produkt czy usługę. Jak to sprawdzić? Trzeba zrobić konkretne i solidne badanie rynku.
W jaki sposób pracowałaś pod tym kątem z biznesami w Polsce?
Każdy proces coachingowy, który projektowałam dla firmy czy korporacji, miał za zadanie usprawnienie danego obszaru czy procesu tak, by zmiany były widoczne w wynikach finansowych firmy. Jest wiele rodzajów podejść, jeżeli chodzi o coaching. Często pracując jedynie nad aspektami psychologicznymi, uprawiamy trochę sztukę dla sztuki. Koncentrujemy się na rozwoju kompetencji czy procesów, ale zapominany o punkcie głównym odniesienia w biznesie, jakim są cele finansowe.
Można wpaść w idealizm i marzycielstwo
W samym marzycielstwie nie ma jeszcze nic złego pod warunkiem, że wiesz, kiedy zejść na ziemię. Właśnie dlatego mówię o dwóch skrzydłach. Jeżeli koncentrujesz się całkowicie na obsłudze klienta, ale zaniedbujesz finanse – możesz mieć świetne przychody, ale małe zyski. Jeżeli z kolei skupiasz się na zyskach, a zaniedbujesz klienta – rynek to zweryfikuje.
Czy masz jakieś plany na rozwój?
Swój? Zawsze! Staram się jednak pracować jak najwięcej z moimi klientami. Wiele osób wkłada w swój biznes dużo energii, a jednak dochodzą do punktu, w którym się zatrzymują; w którym brakuje im zdolności przywódczych i zarządczych, by wskoczyć na kolejny poziom. Tym właśnie się zajmuję – dostarczam rozwiązania, które pozwolą firmie wkroczyć w następny etap. W polskich biznesach drzemie ogromny niewykorzystany potencjał. A ja nie zawaham się zrobić wszystkiego, by go przebudzić!
Co jest kluczem do Twojego sukcesu?
Myślę, że to suma kilku czynników. Mam bardzo otwarty umysł i lubię się uczyć. Do tego uwielbiam dzielić się z innymi swoją wiedzą, eksperymentować, wychodzić poza schemat, ale także cieszyć się każdym sukcesem moich klientów, potrafię dodać im otuchy i zmobilizować ich do działania. Z drugiej strony, jestem otwarta na to, co się wokół mnie dzieje i wsłuchuję się zarówno w rynek, jak i potrzeby moich klientów. Staram się zapewnić im to poczucie fajnego pozytywnego wzrostu poprzez danie im bardzo konkretnych narzędzi do rozwoju firmy, które dają mierzalne rezulataty. Wielu ludzi jest przytłoczonych bieżącymi problemami w firmie i zapominają, że biznes to ma być przede wszystkim radość z eksperymentowania, testowania, dawania ludziom wartości i zarabiania naprawdę dobrych pieniędzy! Zachęcam wszystkich, by nie godzili się na przeciętność i odważyli się mierzyć wysoko, bo dzięki temu możemy zrobić wiele dobrego!
Jako strateg kobiecych biznesów, co poradziłabyś kobiecie, która dopiero w biznesie zaczyna?
Mierz wysoko, ale miej kalkulator w ręku. Co to oznacza? Wyrób sobie nawyk sprawdzania swoich działań pod kątem finansowym. Czy osiągasz rezultaty, jakie chciałaś? Jeżeli nie – przyjrzyj się, co w Twoim planie nie działa, co wymaga ulepszenia. To może być nietrafiona promocja, zła grupa docelowa czy ścieżka dotarcia do klienta. Czy słuchasz swojego klienta?
Nasze biznesy powstają często z potrzeby serca, pasji. Łatwo jednak zapomnieć o tym w ferworze bieżących spraw, którymi jesteśmy przytłoczeni. Pamiętaj, że to nie jest rozgrywka na śmierć i życie, więc kiedy coś Ci nie wyjdzie – podnieś się, popraw koronę i ruszaj dalej! Wierzę i wiem, że potrafisz!
Z Agą Karakurd rozmawiała
Izabela Jutrzenka Trzebiatowska