Branża edukacyjna przez wielu nie jest w ogóle uznawana za dziedzinę biznesu, bo przecież wyrośliśmy w kraju, gdzie szkoły to instytucje publiczne. Gdzie tu jakiś biznes? Gdzie przedsiębiorczość? Ale historia Małgorzaty Wiśniewskiej wyraźnie przeczy temu uogólnieniu. Jednym swoim pomysłem i determinacją przyczyniła się do poprawy jakości kształcenia dzieci w około 150 szkołach polonijnych w UK i całej Europie, a zrobiła to godząc prowadzenie dwóch własnych biznesów, pracę na etacie i studia. Przeczytajcie naszą rozmowę w ramach cyklu #BiznesNaSzpilkach.
Niewielu ludzi myśląc o własnym biznesie wybiera branżę edukacjyjną. Czy taki był od początku twój plan?
Nie do końca, choć jeszcze mieszkając w Polsce byłam kobietą przedsiębiorczą i prowadziłam kilka swoich własnych biznesów. Kiedy tu przyjechałam, byłam już dojrzałą kobietą, znającą swoje ambicje i marzenia. Wiedziałam wprawdzie, że nie chcę pracować na przysłowiowym zmywaku, ale w zasadzie nie miałam konkretnego planu, bo po prostu słabo znałam angielski i nie wiedziałam, od czego zacząć. Angielskiego uczyłam się wprawdzie w szkole, ale to była nauka na zasadzie 3 x Z: Zakuj, Zdaj, Zapomnij.
Pewnie jak wielu rodaków nie myślałaś nigdy, że będziesz mieszkać w Anglii.
Oczywiście, że nie. Ale tak się stało, więc zaraz po przyjeździe zapisałam się do college’u. Przez półtora roku, 5 dni w tygodniu, przez 3 godziny pobierałam lekcje angielskiego. Po pół roku postanowiłam zatrudnić się w pobliskim salonie fryzjersko-kosmetycznym jako stylistka paznokci. To dało mi szansę na kontakt z ludźmi i możliwość rozwoju umiejętności mówienia po angielsku, która ciągle była moją bolączką. W tej pracy nabrałam pewności w komunikacji. W międzyczasie nostryfikowałam swój dyplom za pośrednictwem NARIC, ukończyłam kurs obsługi Sage 50 i w końcu dostałam pracę w biurze ksiegowym. Pierwszy większy cel spełniony – teraz wiedziałam, że mogę wszystko, muszę tylko cierpliwie czekać i robić swoje.
Miałaś więc stabilną pracę na etacie – co skłoniło cię do szukania dalej?
Nigdy nie przestałam myśleć o prowadzeniu swojego biznesu. Cały czas w wolny chwilach przeglądałam internet i zastanawiałam się, co takiego może połączyć Polskę i Anglię, jaki produkt lub usługa. I wtedy koleżanka zaproponowała mi pracę wolontariuszki w polskiej szkole sobotniej przy kościele, którą od razu przyjęłam. Pracę w szkole rozpoczęłam na początku 2007 roku, początkowo jako nauczycielka, ale wkrótce zaproponowano mi funkcję kierownika. Kiedy objęłam stanowisko, postanowiłam tam wiele zmienić. Przede wszystkim wprowadzić podstawę programową, której w ogóle nie było.
Skąd wiedziałaś, co zrobić?
Tak naprawdę? Nie wiedziałam, działałam intuicyjnie, jak w wielu innych wypadkach. Ale znalazłam w końcu Podstawę programową dla szkół uczących poza granicami Polski, omówiłam ją z nauczycielami i wytyczyliśmy sobie plan naszych działań. Pozostawała sprawa podręczników. Każda nauczycielka przygotowywała lekcje w oparciu o materiały z internetu oraz podręczniki wykorzystywane w Polsce, które nie są dostosowane do potrzeb szkół sobotnich. Ale jak się coś bardzo chce znaleźć, to się to znajduje: i tak natknęłam się na serię podręczników napisanych w USA przez Małgorzatę Pawlusiewicz. Są one dostosowane do specyfiki działalności szkoły sobotniej, bardzo kolorowe i ułatwiają pracę dziecku, nauczycielowi i rodzicom. Sprowadziłam je do szkoły i przekonałam do nich nauczycieli, a potem rodziców.
Tak się złożyło, że to był mój ostatni rok pracy w tamtej szkole, po którym postanowiłam, że muszę odpocząć. Ale jedna myśl nie dawała mi spokoju: skoro ja miałam problem z podręcznikami, a takich szkół sobotnich na terenie UK jest bardzo dużo, to prawdopodobnie każda ma podobny problem. Napisałam więc do autorki podręczników i zapytałam, czy chciałaby rozpocząć ze mną współpracę. Otrzymałam pozytywną odpowiedź i w kwietniu 2011 roku zarejestrowałam swoją pierwszą działalność w UK.
Zadaj pytanie
Czyli krótko mówiąc, znalazłaś rynkową niszę.
Owszem, i to nawet nie wiedząc, że jej szukam! Zaczęłam sprzedawać podręczniki najpierw odwiedzając szkoły w okolicznych miejscowościach, ale z czasem zaczęłam jeździć po całej Anglii, a nawet do Szkocji. Szybko zrozumiałam, że muszę mieć stronę internetową, gdzie ludzie będą mogli przeczytać o podręcznikach. Pierwszą, którą miałam, założyłam sama – z czego byłam bardzo dumna – a potem zaczęło się ulepszanie, zmiana domeny, założenie sklepu. W tej chwili ponad 150 szkół w UK i Europie korzysta z tych podręczników, a ja już nie muszę ich reklamować – nauczyciele sami je reklamują między sobą.
Ten właśnie moment w biznesie nazywamy sukcesem! Ale na tym nie zakończyłaś, prawda?
Zgadza się. Od jakiegoś czasu z moją przyjaciółką Izabelą Wiśniewską rozmawiałyśmy o otwarciu własnej szkoły i w końcu nadszedł moment, gdy poczułyśmy się gotowe. We wrześniu 2013 zarejestrowałyśmy spółkę, a zajęcia w naszej szkole rozpoczęły się w listopadzie. Obydwie wcześniej pracowałyśmy w szkole przy kościele i wiedziałyśmy, co nam się tam nie podobało. Naszkicowałyśmy więc swoją wizję szkoły, gdzie dzieci przychodzą chętnie, a wykształceni nauczyciele z pasją prowadzą ciekawe zajęcia, pobudzające ich kreatywność. Jesteśmy szczęściarami, bo udało nam się przyciągnąć do siebie takich właśnie nauczycieli z pasją.
To brzmi świetnie – a jakiego typu kreatywne zajęcia prowadzicie?
Przykładowo, w minionym roku po raz pierwszy odbyły się zajęcia dodatkowe z pisania bajek. Owocem tych zajęć było 11 bajek napisanych przez naszych uczniów, które zostały potem wydane w postaci książeczki. Jesteśmy bardzo dumne z naszych młodych autorów.
Od drugiego roku działalności współpracujemy ze szkołą podstawową w Olsztynie. Nauczyciele obu szkół przygotowują kilka wspólnych projektów do zrealizowania w ciągu roku szkolnego. Dzieci szkoły olsztyńskiej uczą się angielskiego, więc projekty wykonywane są przez nich w języku angielskim, a uczniowie naszej szkoły robią projekty w języku polskim.
Wiem, że szkoła sobotnia pracuje tylko w soboty, ale to wszystko brzmi jak naprawdę duże przedsięwzięcie – jak znalazłaś na to czas i siły?
Fakt, obowiązków i zadań z czasem przybywało, podobnie jak pracy związanej ze sprzedażą książek. W końcu nadszedł upragniony moment, w którym stwierdziłam, że mogę zwolnić się z pracy na etacie – był to sierpień 2014. Patrząc z dzisiejszej perspektywy – faktycznie, miałam pełnoetatową pracę, dwie działalności, a oprócz tego ukończyłam w międzyczasie trzyletnia edukację jako księgowa i uzyskałam certyfikat AAT 4. Najbardziej pomogła mi chyba świadomość, że robiłam coś, co faktycznie sprawiało mi przyjemność.
Zadaj pytanie
Z jakimi wyzwaniami zmagasz się na co dzień w swojej działalności i jak je pokonujesz?
Jeśli chodzi o sprzedaż książek, to w tej chwili największym wyzwaniem jest udoskonalenie sklepu internetowego, do rozbudowy którego potrzebuję specjalisty. Wiem, że za którymś rogiem czeka na mnie wyśmienity informatyk, który moją stronę zamieni w specjalistyczną księgarnię z prawdziwego zdarzenia, rozpoznawalną w UK i całej Europie. To kolejny z moich celów, a sama widzisz, jak jest z moimi celami – powoli, ale konsekwentnie je osiągam.
Jesteś więc prawdziwą kobietą sukcesu!
Ale sukces nie oznacza, że trzeba spocząć na laurach! Cały czas uczestniczę w szkoleniach, między innymi Kamili Rowińskiej, właśnie wybieram się na kolejne: Zespół Marzeń. Muszę też koniecznie wymienić Structogram, prowadzone przez trenerkę Annę Kotańską fantastyczne szkolenie pozwalające nawiązywać lepsze relacje interpersonalne.
Jak widzisz, ciągle się rozwijam i to daje mi szczęście. Co jest więc tym moim sukcesem? Chyba fakt, że nigdy się nie poddałam, że zawsze znalazłam w sobie tyle siły i chęci działania, by dojść do miejsca, w którym jestem dzisiaj. Mam wspaniałe życie zawodowe i rodzinne, a to przecież najważniejsze.
Jakim cudem mimo tylu wyzwań i wymagającej pracy utrzymujesz tak silną motywację?
Znajduję jej wiele w sobie. Mam takie swoje magiczne zaklęcie, które stosuję, żeby pobudzić się do działania, gdy niekoniecznie mam na to siłę. Mówię po prostu: Chcę to zrobić zamiast Muszę to zrobić. Często to wykorzystuję do wykonywania czynności, których nie lubię. Zawsze wyobrażam sobie, jaka będę zadowolona, gdy daną czynność wykonam. W moim przypadku to działa. Ale motywuje mnie również jak ktoś mówi, że czegoś się nie da zrobić. Wtedy wyzwala się we mnie wewnętrzna energia i chęć udowodnienia, że da się wszystko. Trzeba tylko próbować na różne sposoby, a nie siedzieć z założonymi rękami i narzekać, że się nie da.
W naszym cyklu zbieramy rady dla kobiet, które myślą o otwarciu własnej działalności – czy masz dla nich jakąś?
Zdecydowanie tak i chyba jedną z najbardziej fundamentalnych: podejmij decyzję, co chcesz robić w życiu. Nie dojdziesz do tego od razu – czasami odkryjesz to metodą prób i błędów. Podejmuj więc wyzwania, bo nie wiadomo, które okaże się tym właściwym.
Posłuchaj czasami swojej intuicji i zrób coś, co innym wydaje się nielogiczne. Zadbaj o zabezpieczenie finansowe, ale nie bój się podjąć ryzyka. Tylko nie głupiego! Jeśli nie jesteś pewna powodzenia swojego przedsięwzięcia, spróbuj zacząć biznes pracując na etacie – ja jestem żywym dowodem na to, że da się prowadzić tak nawet dwie działalności. Wszystko jest łatwe jeśli wiesz, jak to zrobić. Odwagi!
Jeśli jesteś kobietą prowadzącą własną działalność w UK i chcesz opowiedzieć swoją historię – napisz do nas! Twoja historia ukaże się w naszym czwartkowym cyklu #BiznesNaSzpilkach.
Odezwij się też, jeśli potrzebujesz pomocy, by założyć własną działalność!
Z poważaniem
Izabela Jutrzenka Trzebiatowska