Blog / Sukces ma słodki smak – rozmowa z Joanną Rogozińską

Ludzie nieustannie mnie zaskakują. Za każdym razem, gdy rozmawiam z nową osobą, odkrywam zupełnie inny sposób patrzenia na świat, ludzi, biznes. W dzisiejszym odcinku #BiznesNaSzpilkach, rozmawiam z Joanną Rogozińską, właścicielką JD Sweet Bouquets, która w nietypowy sposób połączyła sztukę kwiaciarską z zamiłowaniem do osładzania życia innym.

Zamiłowanie do florystyki przywiozłaś jeszcze z Polski. Skąd się u Ciebie wzięła pasja do bukietów?

W Polsce pracowałam na pełen etat jako pedagog i miałam pensję, która nie wystarczała na moje potrzeby jako samodzielnej matki. Moim dodatkowym zajęciem było więc kwiaciarstwo. Dekorowałam sale, kościoły i byłam w tym naprawdę dobra. Nie mówiąc już o tym, że po prostu sprawiało mi to przyjemność.

Do Wielkiej Brytanii przyjechałam sama z synem, nie znając praktycznie języka i zaczęłam pracę w magazynie. Ale ta florystyka we mnie pozostała. Uwielbiałam to i siedziało to gdzieś we mnie cały czas. Gdy szłam w odwiedziny do znajomych, przynosiłam im bukiety z cukierków, tylko że wtedy nie było to nic regularnego. No i miałam pracę na pełen etat, która mnie utrzymywała, a wiadomo jak to jest – stała pensja rozleniwia.

Co więc było tym przełomem?

W zasadzie był nim moment, gdy moja mama wychodziła za mąż. Jechaliśmy na jej wesele do Polski i jakoś nie mogłam się przemóc, żeby zamówić dla niej kwiaty z lokalnej kwiaciarni – tam, na miejscu. Zaczęłam więc robić dla niej wiązankę, żeby zawieźć ją do Polski. Okazało się, że była zbyt duża, by zmieściła się do walizki, więc w końcu pojechała kurierem, a na samym ślubie zrobiła furorę. Wtedy postanowiłam do tego wrócić.

Ale nie od razu zrobiłaś z tego biznes?

Nie, na początku to było po kilka wiązanek tu i tam – na urodziny, chrzciny, przyjęcia dla dzieci. Ale kiedy przyszły Walentynki, zobaczyłam, że to naprawdę przynosi mi dochód. A przecież kocham to, co robię, więc dlaczego nie miałabym się tym zająć na stałe? Dalej pracowałam w magazynie, ale nawet po całym dniu zamiast relaksować się przed telewizorem, szłam do pracowni, którą sobie urządziłam w domu.

Po Walentynkach przyszedł Dzień Kobiet, a potem Wielkanoc, gdy robiłam drzewka wielkanocne – wtedy już ledwo wyrabiałam się z zamówieniami.

Skąd więc pomysł, żeby otworzyć sklep? Wiele osób prowadzi taką działalność w domu, nie ponosząc kosztów wynajmu lokalu.

Na początku też w ten sposób myślałam. Miałam swoją pracownię i uważałam, że to wystarczy. Jednak, gdy klienci przychodzili odbierać zamówienia, byli bardzo zaskoczeni wyglądem moich prac. Mówili, że zdjęcia w Internecie w ogóle nie oddają ich urody, że nie spodziewali się dostać czegoś tak ładnego. Wtedy pomyślałam, że muszę mieć miejsce, w którym ludzie mogliby oglądać moje wyroby „na żywo”. Dlatego postanowiłam, że muszę mieć sklep.

Zanim jednak zdążyłam zrobić jakiekolwiek kroki w tym kierunku, zachorowałam i straciłam częściowo czucie w jednej ręce. Byłam załamana, bo nie mogłam pracować, siedziałam w domu na głodowym zasiłku chorobowym. Mimo wszystko, wykorzystałam jednak ten czas na czytanie na temat otwierania swojego biznesu, o grantach, pożyczkach. Wraz z moim partnerem napisaliśmy bzinesplan. W Polsce zajmowałam się również księgowością, więc wiedziałam, jak go napisać. Wysłaliśmy kompletny biznesplan do JobCentre i już wkrótce dostaliśmy termin spotkania w sprawie kredytu.

Jak poszło?

Na spotkaniu przedstawiliśmy nasz plan działania. Kobieta, która z nami rozmawiała, była naprawdę pod wrażeniem tego, jak opowiadaliśmy o pomyśle otwarcia kwiaciarni. Doradziła nam jednak, żebyśmy więcej tej wizji zawarli w samym biznesplanie, bo ją przekonaliśmy. Wprowadziliśmy więc niezbędne poprawki i złożyliśmy biznesplan jeszcze raz i poszliśmy na kolejne spotkanie z doradcami kredytowymi. Powiedzieli nam, że takiego biznesplanu jak nasz, jeszcze nie widzieli. Bardzo spodobał im się pomysł i doradzili nam od razu rozpocząć procedurę starania się o kredyt. Zaraz do tego wszystkiego doszły wyceny i nawet przez krótką chwilę zwątpiłam, ale już niebawem dostaliśmy decyzję. Nasza aplikacja została więc rozpatrzona pozytywnie i już teraz jesteśmy na etapie załatwiania formalności związanych z lokalem.

I jak się z tym czujesz?

Jestem bardzo podekscytowana – tyle się dzieje! Na ostatnim spotkaniu z SN Accounts mieliśmy świetną burzę mózgów i w mojej głowie też wykrystalizowało się parę rzeczy. Cieszę się, że jestem już prawie na mecie z biznesem i mam takie wsparcie.

Jak więc nazwałabyś swój sklep? Kwiaciarnią?

Widzisz, tak naprawdę jest to kwiaciarnia, ale nie do końca. Po pierwsze – w bukietach są również słodkości, a po drugie – bukiety te są robione ze sztucznych kwiatów. Żywe kwiaty są oczywiście piękne – to niezaprzeczalny fakt. Ale już po kilku dniach trzeba je wyrzucić. W Polsce mamy tradycję obchodzenia imienin, więc na każdą imprezę przychodzi się z kwiatami. Te kwiaty później stoją na stołach i parapetach i nie wiadomo, co z nimi zrobić, przestawia się je z kąta w kąt, aż trzeba je wyrzucić. Kwiaty po ślubach z kolei często wozi się później na groby, a stamtąd też niedługo potem trzeba je sprzątnąć. Tymczasem bukietem ze sztucznych kwiatów i słodyczy można cieszyć się bardzo długo.

Jak myślisz, czy twój sklep będzie sukcesem?

Zrobiliśmy z moim partnerem dobre badanie rynku. Przyjrzeliśmy się wielu biznesom, które są na rynku i, szczerze mówiąc, nawet jeśli moja konkurencja otworzy się drzwi obok, będę spokojna o swój biznes. Nasze produkty to coś zupełnie innego i ludzi to ciekawi. Zwłaszcza, że moje bukiety przybierają różne formy – może być więc słodka podkowa czy gitara. Raz realizowałam nawet zamówienie na prezent w kształcie maszyny do szycia, zrobiony z czekoladek. Każdy wyrób, łącznie ze stelażem, jest od początku do końca robiony przeze mnie, nie używam gotowych elementów. Mam więc pełną dowolność formy, co jest bardzo ważne, bo moi klienci często zaskakują mnie swoją pomysłowością.

A co, jeśli będziesz miała tyle zamówień, że z nimi nie nadążysz?

O to samo zapytał mnie ostatnio mój trzynastoletni syn. Myślałam o tym już wcześniej. W sklepie będziemy mieć, oczywiście, również żywe kwiaty, z których będziemy robić wiązanki dla klientów. Jeżeli w moim biznesie zrobi się naprawdę wielki ruch, to po prostu zatrudnię osobę do sprzedaży żywych kwiatów. Bo tajników robienia słodkich bukietów nie zdradzę nikomu! To już będzie coś, co pozostanie w mojej rodzinie.

Czego nauczyło Cię to całe przedsięwzięcie?

Tak naprawdę, to chyba wszystko dopiero przede mną, bo sklep w Leicester otwieramy 16 września. Jednak mój biznes już oczywiście działa. Jeżeli pytasz, czego się nauczyłam, odpowiem: żeby wierzyć w swoje marzenia. One się spełnią, musisz tylko wprawić je w ruch i zacząć pracować nad ich realizacją. Dla mnie osobiście ogromną siłą było wsparcie mojego partnera oraz mojego syna, który jest bardzo zaangażowany w JD Sweet Bouquets. Lubi rzucić okiem na ostateczny wygląd każdego produktu, doradził mi w sprawie schematu kolorów. Ogromnym wsparciem jest dla mnie też mój partner, Daniel. W biznesie podzieliliśmy się zadaniami, bo świetnie się uzupełniamy. On zajmie się sprzedażą, bo ma do tego smykałkę. Ja będę mogła wtedy robić to, co lubię najbardziej – tworzyć moje małe dzieła.

Co poradziłabyś kobietom, które chcą otworzyć własny biznes?

Po pierwsze – od początku deleguj zadania. Nie zajmuj się wszystkim, a szczególnie rzeczami, które nie leżą w Twojej naturze. Do księgowości zaangażuj księgowego, do marketingu – marketingowca. Znajdź specjalistów, którzy zdejmą to z Twoich barków i zajmij się tym, co naprawdę lubisz robić.

I przede wszystkim – nie słuchaj tego, co mówią ludzie, którzy Cię krytykują. Jest wiele osób, które mają predyspozycje i umiejętności, dzięki którym mogłyby odnieść sukces, ale nic w tym kierunku nie robią, za to uwielbiają krytykować innych. Gdybym słuchała takich ludzi, nigdy bym nie przyjechała do Anglii i nie otworzyła swojego biznesu. Trzeba więc znać swoją ścieżkę i po prostu nią iść, bo chodzi przecież o to, by spełniać swoje marzenia.

Z Joanną Rogozińską rozmawiała

Izabela Jutrzenka Trzebiatowska 

Jeśli jesteś kobietą prowadzącą własną działalność w UK i chcesz opowiedzieć swoją historię – napisz do nas! Twoja historia ukaże się w naszym czwartkowym cyklu #BiznesNaSzpilkach. 

Odezwij się też, jeśli potrzebujesz pomocy, by założyć własną działalność! 

 

Wyjątkowy Newsletter

  • otrzymujesz tylko te informacje, które Cię interesują
  • jesteś na bieżąco z wiedzą księgową, ale także biznesową
  • możesz skorzystać z ofert przygotowanych tylko dla subskrybentów
  • dodatkowo odpowiemy na wszystkie Twoje pytania
* pola wymagane
Interesują mnie tematy dla:

Najnowsze artykuły:

Masz dodatkowe pytania? Napisz do nas – chętnie pomożemy.

Jeśli kontaktując się z nami, przekazujesz nam swoje dane osobowe, będą wykorzystywane wyłącznie w celach kontaktowych w sposób opisany w naszej POLITYCE PRYWATNOŚCI