Kiedy Agnieszka Khan przyjechała pierwszy raz do Anglii, miała ze sobą £200, torbę podróżną i… śpiwór. Dziś ma na swoim koncie pokaźne portfolio nieruchomości, dwie przetłumaczone książki i rewolucyjny program żywieniowy, który powoli podbija rynek. Jak to zrobiła? Przeczytajcie!
Jak było z przyjazdem do Anglii? To prawda, że pierwszego dnia spałaś na wycieraczce?
Prawda. To był niefortunny zbieg okoliczności na samym początku, ale szybko się zorganizowałam. Znalazłam sobie pokój, pracę, znalazłam sobie szkołę i zaczęłam żyć. Duży nacisk położyłam na poprawę swoich umiejętności w języku angielskim. Codziennie czytałam gazetę Metro ze słownikiem w ręku. Kiedy tylko nie pracowałam, uczyłam się. Po trzech miesiącach opanowałam komunikatywnie angielski. Do Polski wróciłam już tylko po to, by podejść do egzaminów na koniec roku akademickiego, a resztę studiów dokończyłam w Anglii, za zgodą dziekanatu.
W międzyczasie znalazłam pracę w biurze architekta, który miał wiele kontaktów z właścicielami nieruchomości w Londynie. Bardzo szybko zobaczyłam tam dużo większy potencjał i przekonałam go, byśmy zaczęli wynajmować i sprzedawać mieszkania. To wtedy nauczyłam się, na czym polega zarabianie na nieruchomościach i już trzy lata po przyjeździe do Anglii kupiłam pierwsze mieszkanie.
Co sprawiło, że zainteresowałaś się nieruchomościami?
Pracując z landlordami i najemcami widziałam różnicę w ich podejściu do życia. Najemcy, nawet pracujący na świetnie płatnych stanowiskach, żyli w ciągłym stresie, a właściciele nieruchomości byli spokojni i zrelaksowani. Widząc tę wyraźną tendencję, stwierdziłam, że chcę być w tej drugiej grupie, jeżeli inwestowanie jest do tego drogą. Szukałam czegoś, co przyniesie mi pieniądze, spokój i czas na rozwijanie się w innych dziedzinach.
Jak zaczęłaś działać wśród Polonii?
Kiedy zbudowałam już pokaźne portfolio nieruchomości, rodacy sami zaczęli pytać, jak to zrobiłam. To zaczęło się ponad rok temu i przez ten czas poprowadziłam kilka szkoleń na ten temat oraz na tematy biznesowe. W międzyczasie jednak rozwinęłam inną swoją pasję – 5 Flavours of Health. To jest coś, co chcę przekazać ludziom, a okazuje się, że zainteresowanie tym programem jest większe, niż się spodziewałam. Obecnie na tym się koncentruję.
Jak odkryłaś 5 Flavours of Health? Co Cię w tym zafascynowało?
Tematem odżywiania zainteresowałam się z powodu choroby dziecka. Mój syn miał poważną egzemę, na którą lekarze nie umieli nic poradzić. Mówili, że to normalne, że moje dziecko całą noc się drapie, że płacze. Jako matka nie mogłam się z tym zgodzić i postanowiłam na własną rękę szukać pomocy poza służbą zdrowia.
5 Flavours of Health pod tą nazwą zaczęłam rozwijać kilka miesięcy temu, kiedy kobiety, które znały historię mojego chorego syna, zaprosiły mnie do stworzenia warsztatów i podzielenia się wiedzą i doświadczeniem, które doprowadziły do jego wyzdrowienia. Z miesiąca na miesiąc idea zdrowego, sezonowego jedzenia, którą propaguję, znajduje nowych zwolenników. We wrześniu tego roku podjęłam decyzję o rozszerzeniu 5 Flavours of Health na skalę globalną.
Jak to działa? Czy trzeba zmienić całkowicie swoje nawyki żywieniowe?
Zachęcam do wprowadzania powolnych zmian. Głównie będzie to zmiana przyzwyczajeń, ale zdecydowanie warte efektu. Po kilku miesiącach, odkąd zaczęłam szerzyć tę filozofię życia, utworzyła się rosnąca grupa osób, które dzięki tej wiedzy czują się lepiej i mają więcej energii.
5 Flavours of Health to nie jest dieta. To jest styl życia. Moim zdaniem – aby pomóc sobie wyzdrowieć, czuć się dobrze każdego dnia, czy po prostu zabezpieczyć się na zdrową przyszłość – należy podejść do swojego życia w sposób holistyczny. Trzeba zrozumieć, że nasze ciało i umysł, fizyczność i duchowość są od siebie zależne. Dlatego należy jednocześnie dbać o „paliwo”, czyli jedzenie, jak również nasze myśli, które przecież są energią. Moja rodzina prowadzi ten styl życia od 8 lat – nikt z nas nie choruje.
Jak najlepiej zacząć z 5 Flavours of Health?
Najlepiej przyjść na warsztaty i przekonać się samemu, na czym to wszystko polega. Moje najbliższe seminarium jest w nadchodzącą niedzielę 26 listopada w Birmingham. Bilety można kupić, klikając banner poniżej.
Podczas warsztatów będę mówić o tym, jak zrównać naszą dietę z cyklem przyrody. Cywilizacja poszła do przodu i możemy jeść pomarańcze w zimie, ale nasze organizmy są wciąż dostosowane do odżywiania zgodnego z rytmem pór roku. Prowadze teraz zajęcia z 5 Flavours of Health w szkołach. Tam dzieci nawet nie wiedzą, które owoce i warzywa są sezonowe, bo przecież w sklepach są wszystkie, cały rok.
Dlatego trzeba się do tego cyklu dostosować, bo znaczna część chorób cywilizacyjnych XXI wieku wynika z tego, że nasz styl życia i odżywiania jest zbyt chaotyczny i ciężki dla naszego systemu odpornościowego. Fascynują mnie postępy jakie robią osoby, które aplikują tę wiedzę. Motywuje mnie to do działania każdego dnia.
Do 1-dniowego warsztatu dołączyłam właśnie wykład holistycznego fizjoterapeuty, który w praktyczny sposób pokazuje, jak możemy sobie pomagać każdego dnia, jak dbać o kręgosłup i całe nasze ciało.
Uważam, że tylko zrozumienie tych zależności i korelacji oraz holistyczne podejście do samych siebie da nam pełną możliwość zmiany na lepsze, zdrowsze i bardziej satysfakcjonujące życie.
Do czego, Twoim zdaniem, powinnyśmy dążyć w biznesie? Który moment kariery czy biznesu można uznać za sukces?
W biznesie, czy w życiu osobistym powinnyśmy dążyć do tego, aby być szczęśliwymi. Cokolwiek miałoby to znaczyć. Nie powinniśmy porównywać się do innych, bo przecież każdy ma swoją ścieżkę do wydeptania. Nikt za nas tego nie zrobi.
Uważam, że nauczenie się podejmowania skutecznych decyzji jest sztuką, którą każdy z nas może posiąść. Wówczas taka osoba stanie się „kapitanem własnego statku” – a przecież o to nam chodzi. To my chcemy decydować i czuć się usatysfakcjonowani z własnych przedsięwzięć. To jest moim zdaniem najważniejsze – podejmowanie świadomych decyzji.
Sukcesem w biznesie jest poczucie własnej satysfakcji z rezultatów, jakie odnosisz; ta radość, jaką masz wykonując kolejny telefon i uzgadniając biznes i czując jednocześnie, że podjęłaś najlepszą decyzję. Rezultaty są już efektem ubocznym całej drogi do sukcesu; stawania się tym innym, lepszym człowiekiem; konsekwencją naszej pracy nad sobą i nad biznesem.
Jaką dobrą radę dałabyś kobiecie, która dopiero myśli o otworzeniu swojej własnej działalności?
Tylko jedną, ale za to treściwą: zacznij DZIAŁAĆ!
Z Agnieszką Khan rozmawiała
Izabela Jutrzenka Trzebiatowska